Na końcu jednego z dwóch tuneli, świeciło się światło, zaś drugie było skąpane w ciemności. Oczywiście wybrałem tunel ze światłem, niby istnieje powiedzenie ‘nie idź w stronę światła’ znaczące, że wybierasz śmierć, poddajesz się, ale już przeżyłem wystarczająco dużo, żeby odejść w spokoju.
Powolnym krokiem, lecz stanowczym, wspierając się drewnianą laską w ręku, szedłem przed siebie. Z każdym krokiem w mojej głowie ukazywały się wspomnienia, najważniejsze momenty w moim życiu.
Pierwsze spotkanie Béatrice było w Paryżu w 1907. Wpadliśmy na siebie na rogu ulicy. Wytrąciłem jej teczke, rozsypując dokumenty. Pomogłem jej zebrać wszystko do kupy i zabrać na ciastko z kawą, tak się rozpoczęła nasza znajomość, która z czasem przerodziła się w miłość.
Spotykaliśmy się dzień w dzień, aby sześć lat później wziąć ślub. Niestety niedługo po powrocie z miesiąca miodowego przyszedł do mnie list, wzywający do Armii. Pożegnałem się z nią ze łzami w oczach i wyruszyłem do punktu zbiorowego, gdzie otrzymałem wyposażenie: strój, hełm i broń.
Poznałem kilku kolegów, którzy byli jak bracia, walczyliśmy w różnych bitwach w każdej tracąc jednego z nich. W bitwie pod Ypres, pod Verdun i nad Sommą. Ostatnią bitwę musiałem stoczyć bez nich w drugiej bitwie pod Marną. Niedługo po tej bitwie dokładnie kilka miesięcy, wojna się zakończyła.
Wróciłem do domu niestety już o lasce.
Co mnie najbardziej zdumiało to mały chłopiec chowający się za spódnicą mojej Béatrice, mój syn, Édouardo. Był to jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu.
Wiedliśmy spokojne życie na Prowansji, ale ponad 20 lat później, wybuchła kolejna wojna. Mój syn zgłosił się do wojska jako pilot, odradzałem mu, mówiąc że nie jest to co myśli, na dodatek ma już żonę w ciąży, ale nie słuchał. Przeżycie w powietrzu niż na lądzie jest o wiele mniejsze. Ostatni raz widzieliśmy go znikającego za polami lawendy.
Moja żona ciężko to przeżyła, ale moje wsparcie i lekarza pozwoliło jej z tego wyjść. Wzięliśmy pod opiekę żonę, która załamała się nieodwracalnie i już narodzoną córkę naszego syna, Niedługo potem nasza synowa popełniła samobójstwo. Mała Odile nigdy nie widziała swojego taty, ale i też nie zapamiętała matki, więc wychowaliśmy ją jak naszą córkę.
Kiedy czas przyszedł opowiedzieliśmy jej o prawdziwych rodzicach, ale ona powiedziała, że ma nas, że my ją wychowaliśmy i że nas będzie traktować jak rodziców. Béatrice rozpłakała się, a ja również uroniłem łzy, objąłem ją i Odile.
If you discover this narrative on Amazon, be aware that it has been stolen. Please report the violation.
W końcu Odile wyfrunęła z gniazda, osiedlając się w Paryżu i odwiedzając nas raz do roku ze swoimi dziećmi.
Czas leciał, moja Béatrice umarła, pozostawiając dziurę w moim sercu, ale i też czułem ulgę, że nie umarłem przed nią, nie chciałbym, aby za swojego życia popadła w jeszcze większą depresję i żyła w smutku do kresów swoich dni. Z tymi myślami udało mi się szybko pozbierać, sprzedać dom i zamieszkać w Paryżu w wieku 83 lat.
Od najmłodszych lat uwielbiałam czytać książki, można by rzec, że byłem od nich uzależniony. Wykształciłem dzięki temu bardzo dobrą pamięć i umiejętność szybkiego czytania, dosłownie kilkanaście sekund i jedna strona za mną. A że przeprowadziłem się do stolicy, musiałem jakoś wyżyć, więc zakupiłem księgarnię i pochłonąłem się w dalszym czytaniu.
Parę lat później umarłem śmiercią naturalną i pojawiłem się przed wyborem dwóch tuneli, teraz kroczę jednym z nich.
Nie wiem ile tak szedłem, ale nie odczuwałem zmęczenia i głodu co jest zaskakujące, czyżbym trafił do czyśćca?
Wreszcie dotarłem do sali, białej sali.
-Och wreszcie ktoś wybrał tą ścieżkę - powiedział lekko podekscytowany tajemniczy głos. -Ile to już wieków minęło, kiedy po raz ostatni kogoś gościłem? Trzy? Pięć? a może sześć?
-Kim jesteś? I gdzie jesteś? - zapytałem nie widząc źródła głosu.
-Ha ha jestem wszędzie, ale i nigdzie - odpowiedział dumnie głos. -Jestem twórcą twojego świata - rzekł samozwańczy stwórca.
-Rozumiem, a czego ode mnie potrzebujesz? Chciałbym się wybrać na wieczny odpoczynek. - odparłem niewidzialnej istocie.
-Eh? Przecież stoisz przed twórcą. Każdy przed tobą miał jakąś reakcję, a ty jak gdyby nigdy nic… - odpowiedział zawiedziony głos.
-Już w życiu swoje przeżyłem.
-Wiem, widzę. Wiem również, że nie lubisz owijać w bawełnę, dlatego od razu przejdziemy do rzeczy. Wybrałeś tunel reinkarnacji w innym świecie, świecie fantasy! - powiedział prawie wykrzykując triumfalnie z nutką oczekiwań z mojej strony.
-A drugi tunel?
-Nie jakbym się tego spodziewał… więc drugi tunel prowadził na wieczny odpoczynek.
-Można go wybrać?
-Już jest to niemożliwe, przecież zamknął się za tobą.
-Skoro jesteś ‘Stwórcą’ to nie będzie żadnego problemu, abyś mnie tam wysłał. - w końcu stwórca może wszystko.
-Dokonałeś wyboru idąc tym tunelem.
W końcu Bóg dał wolną wolę... -Ale nie było żadnych informacji, który gdzie prowadzi.
-Nie sądzisz, że jest to bardziej interesujące?
Jedynie co mi się na język nasuwa to ‘Deus vult’. -Haaa… nic już na to nie poradzimy?
-Niestety.
-Hmmm… rozumiem, jestem gotów.
-Haha! Najdłuższa rozmowa jaką miałem z człowiekiem, a zarazem najkrótsza! Zanim cię wyśle coś ci powiem: Po drugiej stronie jest coś bliskie twojemu sercu.
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, moje ciało wyparowało w mgnieniu oka.